Z zielenią nie da się przesadzić!

Prezydent Krakowa zapowiedział przy okazji podsumowania pięcioletniej działalności Zarządu Zieleni Miejskiej, że miasto będzie przeprowadzać wykup gruntów „tylko i wyłącznie na terenach, gdzie tej zieleni brakuje, bo też nie można iść w przesadę”. I trudno znaleźć bardziej fundamentalny przykład myślenia o mieście, z którym pozwolę sobie nie zgodzić się z wieloletnim włodarzem naszego miasta.

Upewniam się w przekonaniu, że Jacek Majchrowski nadal nie rozumie, jak ważne jest powiększanie terenów zielonych w mieście, szczególnie tych, które jeszcze nie są własnością gminy. Postulat wykupu gruntów z przeznaczeniem na przyszłe parki był jednym z głównych powodów, dla których ekolodzy żądali powołania nowej jednostki – ZZM. Wszak przez kilkanaście lat panowania Pana Profesora zieleń traktowana była po macoszemu. Najpierw doprowadzono ją do ruiny, teraz – za wspomniane pół miliarda – przywraca się należne jej miejsce. Lepiej późno niż wcale, jednak w sprawie powiększania terenów zielonych nadal jesteśmy w lesie (nota bene terenów leśnych mamy najmniej spośród wszystkich większych miast w Polsce – zaledwie 5 % powierzchni miasta).

To właśnie w dużej mierze ta sprawa zdecydowała o tym, że włączyłem się w działalność samorządową. Wiedziałem o tym, że perspektywa władz Krakowa jest inna, niż wielu mieszkańców naszego miasta.

W centrum Krakowa w latach 2015-2018 ubyło 6 proc. zieleni. Zniknęło prawie dwa i pół kilometra kwadratowego terenów zielonych. Porównując, to tyle co 275 pełnowymiarowych boisk do piłki nożnej. Musimy przeznaczyć konkretne pieniądze na wykup terenów zielonych, na których powstaną nowe parki i skwery. Nasza propozycja to 500 milionów złotych przez najbliższe 5 lat. Tylko tak jesteśmy w stanie walczyć z ujemnym bilansem zieleni, z którym boryka się miasto.

Tak mówiłem ponad 2 lata temu i zdania nie zmieniam, a postulowane przeznaczanie nawet 100 mln rocznie na wykupy zieleni podtrzymuję. Miasto musi się rozwijać, ale władza musi zadbać o wspólne, zielone miejsca do rekreacji i wypoczynku w najbliższym sąsiedztwie, w zasięgu krótkiego spaceru. Żeby nie trzeba było wsiadać do samochodu w poszukiwaniu skrawka zieleni, na którym można przysiąść i odpocząć. Jeśli nie wykupimy tych terenów teraz, to za kilka lat stracimy je bezpowrotnie. Znikną pod grubą warstwą betonu.

Tymczasem w Krakowie każda znacząca transakcja z ostatnich lat, w wyniku której przejmowaliśmy grunty, wymagała zrywu mieszkańców, najczęściej inicjowanego przez aktywistów i ekologów. Lasek Borkowski, tereny dawnej dzielnicy Wesoła, czy przekształcenie parkingu przy Karmelickiej w park im. Wisławy Szymborskiej lub powstanie parku w Czyżynach to tylko kilka przykładów. Dlatego szkoda, że wobec oporu dyrekcji zarządu zieleni, nie doszło do przekazania tej jednostce kompetencji przejmowania gruntów na przyszłe parki, nawet kieszonkowe. Być może pozwoliłoby to nie tylko na sprawniejsze pozyskiwanie terenów zielonych, ale również uniknąć w przyszłości nagminnego procederu ich utraty poprzez zasiedzenie przez prywatnych inwestorów.

Miasto chwali się, jak potrafi najlepiej, że terenów zielonych mamy w Krakowie pod dostatkiem, a rzekomo badania naukowców wskazują na prawie 60 % udział zieleni. Jednak mam wątpliwości, czy o ten sam charakter zieleni nam chodzi, Panie Prezydencie. Bo czym innym są tereny prywatne, zazwyczaj zamknięte, a czym innym zieleń publiczna, dostępna dla każdego. Bo w tych danych statystycznych ujęte są ogródki działkowe i zieleń przydomowa, zamknięte ogrody klasztorne (ponad 15 ha w samym centrum miasta), w tym słynny skwerek przy Paulińskiej, cmentarze (jak kiedyś wspomniał prezydent – „to takie parki”), ale również to sławna uprawa rabarbaru.

A mieszkańcy Krakowa w Budżecie Obywatelskim dają wyraz temu, że zieleni wciąż nam mało. Od kilku lat wygrywają projekty wpływające na powstawanie wielu kolejnych parków, skwerów i zieleńców. Postulowane są także nasadzenia drzew i krzewów. I bynajmniej nie jest to wyraz zadowolenia z obecnego stanu miejskiej przyrody, a prędzej znak dla władzy, że krakowianom wciąż mało. A że terenów w naszych rękach jest mało, to nie ma innego sposobu realizacji marzeń krakowian, niż wykup nowych i tworzenie banku ziemi dla przyszłych pokoleń.  Bo zieleń otwiera możliwości, a beton je zamyka.

Kropka nad "i"

Jakie znaczenie ma zieleń dla Krakowa, wiedział prezydent Juliusz Leo, podejmując się wizjonerskiej inicjatywy założenia Lasku Wolskiego, i takiego opus magnum prezydentowi Jackowi Majchrowskiemu życzę. Wtedy będzie to prawdziwa, zielona rewolucja.

NASZE NAJNOWSZE

Zostaw komentarz