Żywot pieszego niechronionego

Pędzące samochody, źle wyznaczone i nieoświetlone przejścia, parkingi na chodnikach, wysokie krawężniki i sygnalizacja świetlna przypominająca tortury. To tylko niektóre z przeszkód z którymi codziennie musi się mierzyć krakowski pieszy, aby w całości wrócić do domu. Czy chodzenie pieszo po Krakowie musi być igraniem ze śmiercią?

Piesi jak zapałki

2 kwietnia 2014 roku, ul. Igołomska w Nowej Hucie. Kilka minut po 22:00, 18-letnia dziewczyna przechodzi przez ulicę. Kilka sekund po wejściu na jezdnię zostaje dosłownie zmieciona z powierzchni Ziemi. Policjanci, którzy przybyli na miejsce wypadku wspominają, że jej kręgosłup „pękł jak zapałka”, a wnętrzności rozmazały się po asfalcie na przestrzeni kilkudziesięciu metrów. Ta miara oraz długa droga hamowania samochodu pozwoliły ocenić biegłemu prędkość z jaką poruszał się kierowca. Mogło to być aż 140 km/h. Dziewczyna nie przechodziła co prawda przez przejście dla pieszych, ale jak ustalono później w toku śledztwa, znajdowała się około 100 metrów od najbliższej „zebry”, co dawało jej prawo przejść w tym miejscu. Dramat nie zakończył się jednak na pełnej dziur i kolein ulicy Igołomskiej. Kiedy funkcjonariusze przekazali matce zabitej dziewczyny tragiczną informacje, ta załamała się i wg relacji sąsiadów nie może dojść do siebie do dziś. Nic dziwnego, to było jej jedyne dziecko, a wcześniej straciła męża. Także został śmiertelnie potrącony przez samochód.

W tym roku w Krakowie doszło już do dwóch śmiertelnych wypadków z udziałem pieszych. Pierwszy z nich to potrącenie na Alei Andersa 80-latka, który przechodził po pasach. Do drugiego tragicznego zdarzenia doszło na ul. Konopnickiej w rejonie Centrum Kongresowego. Tam mężczyzna przechodził w niedozwolonym miejscu. – A więc w jednym przypadku mamy winę kierowcy, w drugim pieszego. To pokazuje, że tego typu wypadków nie da się rozpatrywać tylko pod jednym kątem – przyznaje podkomisarz Jacek Gorczowski, zastępca naczelnika Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Krakowie, który przez 10 lat pracował w Referacie Obsługi Zdarzeń Drogowych. Pytany o to, co jego zdaniem jest głównym powodem wypadków z udziałem pieszych, odpowiada bez namysłu: „bezmyślność!” i dodaje, że dotyczy ona i kierowców, i pieszych. Bezmyślni bywają także postronni obserwatorzy. – Przy ul. Saskiej tramwaj przejechał 20-letnią dziewczynę. Paskudny przypadek, bo pojazd uciął jej nogę. Gdy oglądaliśmy zapis monitoringu z miejsca zdarzenia niemal osłupieliśmy. W zasadzie nikt z przechodniów ani nie rzucił się do pomocy, ani nawet nie zaczął jej wzywać. Tylko jeden mężczyzna wyjął telefon i… zaczął robić nim zdjęcia wciągniętej pod tramwaj dziewczyny. Mam ten obraz przed oczami do dziś – przyznaje policjant. Reakcje po wypadkach z udziałem pieszych bywają zresztą bardzo różne. – Zdarza się, że kierowca, który potrącił pieszego nie chce wysiąść z samochodu. Tak jakby bał wyjść się do świata, który w jakimś sensie zawalił się temu człowiekowi – opowiada Gorczowski.

Warto przyjrzeć się tegorocznym statystykom dotyczącym wypadków z udziałem pieszych w Krakowie. W sumie doszło do 36 takich zdarzeń, w ich wyniku rannych zostało 35 osób, a zginęło dwóch pieszych. Częściej, bo 26 razy, winę ponosili kierowcy. Ich główne grzechy to: nieustąpienie pierwszeństwa na przejściu dla pieszych oraz omijanie innego samochodu przed „zebrą”. Piesi byli winni 10 wypadkom, najczęściej przez wejście na ulicę przy czerwonym świetle oraz przez wtargnięcie na jezdnie. Doszło także do jednego nieoczywistego wypadku. Na ulicy Kalwaryjskiej pieszy wszedł niemal pod koła nadjeżdżającego  samochodu. Ranny został jednak kierowca, który próbując uniknąć potrącenia, wjechał w słup.

Kierowca, pan życia i śmierci

Powyższe statystyki pokazują, że kierowcy są częściej winni wypadkom z udziałem pieszych. A żeby przekonać się o ich brawurze, nie trzeba sięgać do rejestrów, wystarczy  zatrzymać się na przy skrzyżowaniu na kilka sekund, żeby zobaczyć omijanie samochodu zatrzymującego się przed przejściem dla pieszych. Co ciekawe – wielu kierowców nie ma pojęcia, że wykonując taki manewr, staje się potencjalnymi mordercami. Kultowy jest już zresztą film, w którym kierowca za nic na świecie nie może pojąć, dlaczego policjanci chcą go ukarać mandatem za omijanie samochodów przed przejściem dla pieszych w rejonie Nowego Kleparza:

Krakowscy policjanci wzięli już na cel takich kierowców. Tylko w tym roku wlepiono niemal 400 mandatów za podobne wykroczenia. Z jednej strony mogą cieszyć wzmożone działania policji w tej kwestii, ale z drugiej porażać może liczba wychwyconych przez policjantów przewinień zmotoryzowanych krakowian. Pieszy – w odróżnieniu od kierowcy – nie jest obudowany blachą i zabezpieczony poduszkami powietrznymi. Pieszy – w odróżnieniu od kierowcy – nie jest szkolony z przepisów ruchu drogowego i aby w nim uczestniczyć nie musi mieć dokumentu. Wielu właścicieli samochodu nie ma tej świadomości i – świadomie lub nie – wprowadza na krakowskich ulicach swojego rodzaju terror. Oczywiście to zarzut tylko do części kierowców, bo w Krakowie coraz częściej można zauważyć takich, którzy rozumieją, że jazda po mieście to nie wyścig Monte Carlo. Oczywiście piesi także bywają bezmyślni. Przebieganie przez ulicę czy wtargnięcie na pasy wciąż zdarza się na krakowskich ulicach. W ostatnim czasie pojawiło się także nowe zagrożenie ze strony „niechronionych uczestników ruchu”, zwane efektem zombie. Chodzi tutaj o osoby, które w czasie spacerów nie odklejają nosów od swoich smartfonów.

Infrastruktura, czyli „coś drgnęło”

Przyczyną potrąceń może być źle wyznaczone lub kiepsko oświetlone przejście dla pieszych. Jednak takich przypadków nie da się ująć w statystykach i bezmyślność lub beztroska organizatorów ruchu zostaje przypisana na konto kierowcy lub pieszego. Najlepszym przykładem są Aleje Trzech Wieszczów i sygnalizacja świetlna dla pieszych. Niemal w każdym takim miejscu na Alejach, światła ustawione są tak, że nie da się ich przejść za jednym razem. Ta tortura, stosowana na krakowianach od wielu, wielu lat, prowadzi do niebezpiecznych sytuacji. Mieszkańcy próbują przebiegać przez Aleje, aby zaoszczędzić sobie dodatkowego postoju w smogu i w spalinach. Droga biegnącego, zirytowanego pieszego, zbiega się z trasą samochodów, które na przejścia dla pieszych – dzięki warunkowym zielonym strzałkom – wjeżdżają z przyległych ulic. Zresztą nasycenie zielonymi warunkowymi strzałkami to także kamyczek do ogródka organizatorów ruchu. Ten zabieg, stosowany w imię przepustowości, zmniejsza bezpieczeństwo krakowskich pieszych, którzy nie mogą się czuć bezpiecznie nawet wtedy, kiedy mają zielone światło. Kolejnym zarzutem w stosunku do krakowskich urzędników jest niebywała liberalność wobec deweloperów, którzy w świetle prawa zajmują chodniki i „zrzucają” z nich pieszych. Prawdziwym królestwem takich zabiegów była w zeszłym roku ulica Wrocławska, gdzie budowały się bloki, a mieszkańcy chodzili krawędzią ruchliwej jezdni. Są też zaniedbania wieloletnie, bo na obrzeżach Krakowa wciąż znajdują się ulice, które od początku istnienia Grodu Kraka nie doczekały się chodników. O pieszych nie myśli się także w czasie planowania nowych osiedli. Szczegółowo zajmiemy się tymi sprawami już wkrótce.

Przy ul. Radzikowskiego droga z przystanku na osiedle wiedzie przez... stację benzynową.

Mimo długiej listy zarzutów, władze miasta od jakiegoś czasu zaczęły innym okiem patrzeć na pieszych. Udało się np. reaktywować „zebrę” przy „Jubilacie” i na placu Bohaterów Getta, gdzie przez lata funkcjonowały niezbyt wygodne i niezbyt bezpieczne przejścia podziemne. Uspokojono ruch w centrum miasta, poprzez wprowadzenie większej liczby ulic jednokierunkowych, zainstalowano także bezpieczne, wyniesione przejścia dla pieszych. Kto wie, czy te działania, wraz ze wzmożonymi kontrolami policji, nie przyniosły pierwszych efektów, bo wspomniane na początku statystyki z pierwszych dwóch miesięcy 2019 roku są fatalne, ale jednak lepsze od tych z ubiegłego roku.

Po naukę warto wybrać się do Jaworzna, gdzie zgodnie z polityką Vision Zero, zdecydowanie zmniejszyła się liczba wypadków z udziałem pieszych. Zresztą to właśnie tam udało się dokonać czegoś, co w polskich miastach jest wręcz niesłychane, mianowicie przez dziewiętnaście miesięcy nie doszło tam do śmiertelnego potrącenia. Receptą na sukces Jaworzna była rozbudowa obwodnicy, zmniejszenie parametrów ulic w środku miasta oraz uspokojenie na nich ruchu poprzez np. progi zwalniające i wyniesione przejścia dla pieszych. Oprócz tego postawiono na komunikację miejską i rowerową. Nie zawahano się także przed całkowitym wypchnięciem ruchu samochodowego z części ulic i oddania tej przestrzeni pieszym.

Chodnik - najpopularniejszy krakowski parking.

Mandaty, zwężenia i standardy

Myślę, że całe miasto jest nieprzyjazne dla pieszych. Infrastruktura, podejście urzędników, ale i wielu kierowców, sprawia, że cały Kraków można nazwać miastem nieprzyjaznym pieszym. Trudno zauważyć by urzędnicy prowadzili jakąkolwiek politykę pieszą i skupiali się na poprawie komfortu i bezpieczeństwa w dłuższej perspektywie. W jednym miejscu obserwujemy poprawę, a w innym sytuacja się pogarsza – tak życie pieszych w Krakowie ocenia Piotr Rokita z inicjatywy Oddajmy Chodniki Pieszym. Co jego zdaniem należy zrobić, aby po mieście chodziło się bezpieczniej? – Przede wszystkim zwrócić uwagę na zachowania kierowców w okolicy przejść, w tym na parkowanie. Często przejścia dla pieszych są też źle oznakowane, źle oświetlone i słabo widoczne. Policja “dba” o bezpieczeństwo pieszych głównie wystawiając mandaty samym pieszym, a ciężko spotkać policjantów tak ochoczo kierujących działania w stronę kierowców. Mandat za parkowanie przed przejściem dla pieszych to już w ogóle trudniej dostać niż wygrać w totolotka – podkreśla Rokita. Swoją listę zmian, które należałoby jak najszybciej wprowadzić w Krakowie, ma także Grzegorz Marek, psycholog transportu z inicjatywy Pieszy KrakówPrzede wszystkim fizyczne zwężenia jezdni przed przejściami dla pieszych. Oprócz tego lepsze oświetlenie w rejonie przejść czy w strefach, gdzie nie można przekraczać prędkości 30 km/h, wymuszanie przestrzegania ograniczeń prędkości poprzez np. umieszczanie miejsc parkingowych naprzemiennie po obu stronach jezdni. Marek dodaje także, że policja powinna bez skrupułów karać kierowców, którzy wyprzedzają i omijają przed przejściami dla pieszych.

Warto też pomyśleć nad rozwiązaniami systemowymi. Te w innych miastach Polski są już wcielane w życie. Mowa tutaj o tzw. standardach pieszych, czyli standardach projektowania i wykonywania infrastruktury przyjaznej dla pieszych. Tego typu dokumenty wprowadzono już min. w Lublinie i we Wrocławiu. Standardy mogą szczegółowo określać szerokość chodników, wysokość krawężników, oświetlenie przejść dla pieszych i wiele innych kwestii, które mają podwyższyć bezpieczeństwo i wygodę pieszych. Zapisy te mogą dotyczyć zarówno nowo powstających inwestycji, jak i miejsc już zbudowanych, ale źle zaprojektowanych. Standardy mogą zawierać w sobie też akcje edukacyjne, również dla pieszych. Warto podkreślić, że takie rozwiązania są także przyjazne dla osób niepełnosprawnych, seniorów i dzieci, czyli osób, które nie są w stanie same o siebie zadbać. Zapewnijmy im bezpieczeństwo zanim wpadną pod koła rozpędzonego samochodu.

NASZE NAJNOWSZE

Zostaw komentarz