Miało być nowe życie, są stare problemy

Teren pod estakadami na Grzegórzkach ma szansę stać się wyjątkowym miejscem na mapie Krakowa. Czy jednak się stanie? Urzędnicy od kilkunastu miesięcy pytają mieszkańców, co by tam chcieli, oni odpowiadają, jednak nic z tego nie wynika.

Zbudujmy cacko pod estakadami!

Konsultacje z mieszkańcami na początku 2018 roku pokazały, że krakowianie pod budującymi się nowymi estakadami kolejowymi Kopernika-Grzegórzecka-Miodowa nie chcą parkingu, uciążliwej działalności, a nowej jakości przestrzeni, z wieloma funkcjami. Chcą miejsca zielonego, gdzie będzie można się spotkać, estetycznego, z jak największą ilością zieleni. – Konkurs urbanistyczno-architektoniczny, do którego wytycznymi były właśnie ustalenia z konsultacji, wyłonił naprawdę dobre koncepcje wpisujące się w tę wizję. Oglądając zwycięskie prace i słuchając ich opisów na chwilę uwierzyliśmy, że otoczenie Hali Targowej zmieni się w niespotykane dotąd miejsce. Dzielący do tej pory dwie dzielnice wał, zamieni się w miejsce, które zostanie nową wizytówka miasta, atrakcyjnym węzłem przesiadkowym, uczęszczanym traktem spacerowym pełnym zieleni – wspomina Monika Firlej-Balik ze stowarzyszenia „Zielone Grzegórzki”, radna dzielnicy II Grzegórzki. Kilka ostatnich miesięcy upłynęło nad (przedłużanym) drugim etapem konsultacji, który miał wskazać najciekawsze rozwiązania z nagrodzonych projektów. W zasadzie było to ”konsultowanie z mieszkańcami wyniku ich wcześniejszych konsultacji i projektów”.  W międzyczasie miasto obiegła informacja, że urzędnicy zastawiają się jednak, czy pod estakadami nie zlokalizować parkingu. Przypominamy, że w pierwszym etapie konsultacji parking znalazł się na ostatnim miejscu potrzeb wskazanych przez mieszkańców, więc skąd nagle ten pomysł?

Najdłuższe konsultacje świata

Dziś otrzymaliśmy wstępne wyniki z drugiego etapu konsultacji, w których czytamy m.in. że „wyniki konsultacji są zbieżne z wynikami konkursu urbanistyczno-architektonicznego”. Okazało się, że mieszkańcy zgadzają się z jury konkursowym i z wizją projektantów. To nie powinno nikogo dziwić, bo przecież projekty konkursowe tworzono na podstawie niczego innego, jak wskazań mieszkańców. Ale ten konsultacyjny kogel-mogel wcale się jeszcze nie skończył. Okazuje się bowiem, że miasto szykuje nam… kolejny etap konsultacji, a mianowicie „warsztaty projektowania partycypacyjnego”. 

Ile jeszcze razy miasto będzie pytać swoich mieszkańców o to czego chcą w przestrzeni miejskiej? Z tych „nowych” konsultacji powstanie raport, oczywiście z pieniędzy krakowian, i ten raport zostanie przedstawiony Radzie. Czy Rada Miasta i Prezydent Krakowa nie słyszą, co mówią mieszkańcy, kiedy zaprasza się ich na spotkanie, pyta w ankietach, czeka na maile. Ile razy każdy mieszkaniec Grzegórzek musi miastu odpowiadać, aby to wreszcie zostało usłyszane: chcemy zieleni, miejsc relaksu, przyjaznej, zaplanowanej z głową przestrzeni, nie chcemy tam parkingu pod betonową konstrukcją.

Monika Firlej-Balik

Problemów jest dużo więcej

Największą niewiadomą dotyczącą projektowania przestrzeni pod estakadami jest to, czy ten teren zostanie w ogóle oddany mieszkańcom. Ci wybierają koncepcję, wskazują najlepsze projekty i wymyślają funkcję, a tymczasem nie ma pewności, że właściciel – czyli PKP – udostępni im ten teren. Wciąż nie ma umowy kolejarzy z miastem, a bez tego – konsultowanie tego projektu – to pisanie palcem po wodzie. Ale to nie wszystko. Zdaniem Pawła Hałata, prezesa stowarzyszenia Przestrzeń-Ludzie-Miasto, problematyczny jest też projekt, który mieszkańcy wskazali do realizacji, czyli budowę nad torami terenów zielonych, drugich krakowskich Plant. – Moim zdaniem ta koncepcja, choć piękna, jest po prostu nierealizowalna. Nie ma szans na to, żebyśmy wybudowali dodatkową konstrukcję nad torami. Może i jest to technicznie wykonalne, ale koszty tego, będą niewspółmierne do korzyści. Pytanie też, czy konstrukcja o wysokości pięciopiętrowej kamienicy nie wpłynie negatywnie na panoramę miasta . Dodatkowo Hałat nie rozumie metody konsultacji, na którą zdecydowali się krakowscy urzędnicy. Jego zdaniem wszystko powinno odbyć się tak samo, tyle że… na odwrót. – Najpierw mieliśmy konkurs, poprzedzony jakimiś niby konsultacjami, a teraz znowu proponuje się warsztaty projektowe, które nie wiem w jaki sposób będą się odnosić do zwycięskiego projektu. Przecież to właśnie takie warsztaty powinny być przeprowadzone w pierwszej kolejności. Dla mnie to wszystko tworzone jest zbyt chaotycznie i bez pomysłu – irytuje się Hałat. I trudno się z nim nie zgodzić, bo jak na razie urzędnicy poświecili mnóstwo czasu na konsultowanie, sporo pieniędzy na nagrody dla autorów zwycięskich projektów, a wciąż nie ustalono najważniejszego, czyli funkcji tego miejsca. Paweł Hałat zwraca też uwagę, że przy tworzeniu przestrzeni wokół estakad, nie możemy zapomnieć o czymś znacznie istotniejszym, czyli funkcjonowaniu samej kolei aglomeracyjnej. – Przecież to będzie w zasadzie krakowskie metro, coś co zmieni obraz komunikacyjny miasta na lata. Przestrzeń pod estakadami jest tylko miłym dodatkiem do tej kluczowej inwestycji. A my wciąż nie wiemy, czy SKA będziemy mogli jeździć na biletach Krakowskiej Komunikacji Miejskiej, jak będzie wyglądać sama stacja kolejowa i dojście do niej, jakie linie będą przez nią kursować – wskazuje prezes P-L-M.

Przykład szwajcarskiego zagospodarowania estakad "Im Viadukt" był prezentowany jako dobra praktyka wykorzystania przestrzeni pod torami kolejowymi. Fot: Im-viadukt.ch

Kropka nad i

Miasto w związku z gruntowną przebudową kolejowych połączeń miało „za friko” otrzymać przestrzeń w centrum, którą zagospodarować mieli mieszkańcy według własnego uznania. Jak na razie – jak to w Krakowie – gotowe są koncepcje, ekspertyzy i drogie projekty. Nic więcej.

Zobacz też...

NASZE NAJNOWSZE

Zostaw komentarz